Jak pokazać innym piękno krainy wybranej według legend przez samego Boga? Jak zapoznać z naszą działalnością i zarazić ich chęcią pomocy najuboższym? Zabrać ich do Gruzji !!!

Choć marzec nie jest najcieplejszym miesiącem w tym rejonie świata, grupa chętnych na wyprawę zebrała się w ciągu kilku dni.

15 marca 6 osób, ja (Ola, koordynator programu „Przyjaźń na Odległość”), Gosia, Jowita, Monika, Andrzej i Michał spotkaliśmy się na lotnisku w Warszawie. Około godziny 15:00 rozpoczęła się nasza 10-cio dniowa przygoda.

Późnym wieczorem przylecieliśmy do Kutaisi, tam wsiedliśmy w marszrutkę (mały bus) i ruszyliśmy w stronę Tbilisi. Pierwszym miejscem, które przyszło nam oglądać w stolicy, był nocny Plac Wolności i górujący nad nim pomnik św. Jerzego - patrona Gruzji.

Następnego dnia ze względu na długą podróż i zmianę czasu (różnica 3h) wstaliśmy dość późno. Szybkie śniadanie i w drogę. Samochodem ruszyliśmy do Gori, miasta oddalonego od Tbilisi około 80 km. Gori, w którym urodził się Stalin, słynie głównie z Muzeum poświęconemu wodzowi i fortecy z XIII w. położonej na niewielkim wzgórzu. Pierwszą „atrakcję” postanowiliśmy ominąć i szybko wspięliśmy się na wzniesienie.

Kolejnym punktem programu była wizyta w Uplisciche, najstarszym w Gruzji skalnym mieście. Uplisciche, czyli „Pańska Twierdza”, położone jest 15 km od Gori i jego początki sięgają V w. p.n.e. Piękne i niezwykle ciekawe skalne miasto położone nad rzeką Mtkwari (KuraPuszcza oczko) zrobiło na wszystkich wrażenie. W drodze powrotnej do stolicy podjechaliśmy do pięknego Monastyru Dziwari (św. Krzyża), znajdującego się nieopodal Mcchety.

Następnego dnia przed południem spotkaliśmy się z przedstawicielkami organizacji Charytatywno-Humanitarnej „Abkhazeti”, która została założona w 1995 roku, aby pomagać uchodźcom wypędzonym z terenów Abchazji i Osetii Południowej. Celem naszego spotkania były rozmowy o współpracy oraz przekazanie darów, zebranych przez naszą ekipę, dla dzieci mieszkających w Domach Dziecka Rodzinnego typu prowadzonych przez tę organizację. Tak miło rozpoczęty dzień kontynuowaliśmy na zwiedzaniu Tbilisi, biesiadowaniu i wizycie w tradycyjnej BANI, czyli termach zasilanych gorącymi źródłami wód leczniczych.

W środę wybraliśmy się Drogą Wojenną do Twierdzy Ananuri znajdującej się około 60 km od Tbilisi. Malowniczo położony nad jeziorem Żinwalskim kompleks, mimo niskiego poziomu wody, nie stracił swojego uroku. Warowne mury otaczają do dziś budowle powstałe w XVII wieku. W drodze powrotnej do Tbilisi podjechaliśmy jeszcze raz do Mcchety (Dawnej Stolicy), aby zobaczyć Katedrę Sweti Cchoweli, jedną z najważniejszych świątyń Gruzji.

Wieczorem około godziny 22:00 wsiedliśmy w pociąg nocny (kuszetkę) do Zugdidi, aby następnie marszrutką przedostać się do Batumi. Słynny nadmorski kurort przywitał nas deszczem i choć pogoda marna, nastroje dopisywały. A co można robić, gdy nad morzem leje deszcz? Koniecznie trzeba wybrać się na batumski targ. Znajdziecie tam wszystko: warzywa, owoce, słodycze, przyprawy, sery, domowe wina gruzińskie i czaczę - lokalny bimber. Sprzedawcy chętnie doradzą, pozwolą potestować, czy też zaproszą do wspólnego ogniska.

Pogoda drugiego dnia w Batumi nie poprawiła się, więc w bezdeszczowych momentach spacerowaliśmy po spokojnym o tej porze roku mieście, a w „mokrym” czasie oddawaliśmy się urokom gruzińskiej supry, jedliśmy i degustowaliśmy wina.

Po odpoczynku nad Morzem Czarnym nadszedł czas na podróż. O 7.00 rano cała ekipa siedziała już w marszrutce w drodze do przejścia granicznego z Abchazją. Dla nas wszystkich była to pierwsza wizyta w tym regionie. Abchazja uznawana jest powszechnie, jako część Gruzji. Jednak, aby wjechać na jej teren, należy postarać się o wizę w MSZ Abchazji.  Jedynie z pozwoleniem, które wydaje Ministerstwo, można przekroczyć granicę. Wszystkie komplikacje wynikają z konfliktu, który wybuchł w 1992 roku. Walki pomiędzy Abchazami a Gruzinami trwały prawie 2 lata. W rezultacie separatystyczny rząd Abchazji przyjmuje, że jest ona niepodległym państwem, mimo że jego niepodległość uznaje zaledwie kilka państw na świecie, w tym, co oczywiste, przede wszystkim Rosja.

Po przekroczeniu granicy wsiedliśmy w autobus do Suchumi. Widok, jaki w pierwszych minutach przyszło nam oglądać był ponury i smutny. Mnóstwo opuszczonych domów, niszczejących budynków i straszących ruin. Podczas dwuletnich walk, swoje domostwa opuściło około 200 tyś. Gruzinów.

Suchumi (po rosyjsku Suchum) stało się naszą bazą wypadową. W kościele katolickim, którego proboszczem jest obecnie Polak, ksiądz Artur, znaleźliśmy dach nad głową i bardzo gościnnego gospodarza. 

Suchumi w czasach ZSRR było jednym z najbogatszych miast Związku Radzieckiego. Było kurortem wypoczynkowym licznie odwiedzanym przez turystów. Dziś w sezonie nadal odwiedzają go Rosjanie, jednak swoją świetność ma dawno za sobą. Mimo remontów i renowacji części ulic, opuszczone blokowiska, zaniedbane place zabaw i sanatoria nie pozwalają zapomnieć o wydarzeniach z przed kilkunastu lat.

Czasami mieliśmy wrażenie, że wojna zakończyła się rok, dwa lata temu. A Suchumi musiało być piękne. Dowodem na to są pozostałości budowli nad jeziorami, morzem czy na wzgórzach. Przyroda wciąż zachwyca a potencjał turystyczny, choć uśpiony, wciąż niesamowicie duży.

W mieście znajduje się do dziś kilka instytutów naukowych. Wybraliśmy się do stacji hodowli małp, gdzie za czasów sowieckich przeprowadzane były badania na zwierzętach.   Widok dość smutny. Aby zobaczyć całe miasto, wspięliśmy się na okoliczne wzgórze uwieńczone anteną telewizyjną. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że dawniej znajdowała się tam restauracja z niesamowitym widokiem na miasto i morze. Dziś jedynie zniszczony budynek świadczy o „złotych” latach poprzedniej świetności.

Ciekawą atrakcją, jedną z cenniejszych w mieście, jest arkadowy, opatrzony gruzińskimi inskrypcjami, most z XII wieku. Godny zainteresowania jest także XI-wieczny zamek gruzińskiego króla Bagrata III czy Ogród Botaniczny Akademii Nauk.

Drugim miastem, które odwiedziliśmy w Abchazji był Nowy Aton. Oddalona od Suchumi o około 25 km dawna stolica Abchazji ma do zaoferowania wiele atrakcji. Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę Jaskini Nowoatońskiej, jednej z największych na świecie, o objętości 1,5 miliona metrów sześciennych. Niestety, była nieczynna dla zwiedzających, jedynie trzy dni w tygodniu można ją zobaczyć. W drodze do niej mieliśmy jednak podziwiać Cerkiew św. Szymona Apostoła, Wodospad na rzece Psyrccha, jezioro na tej samej rzece, przy którym znajduje się niesamowicie piękny dworzec kolejowy. Zachwycił nas także Monastyr Nowy Athos, który koniecznie trzeba zobaczyć będąc w Nowym Atonie. Na koniec wyprawy spacer nad morzem i w Parku Nadmorskim.

W Abchazji spędziliśmy 4 dni. W środę po śniadaniu wsiedliśmy w taksówkę, aby ruszyć w stronę przejścia granicznego z Gruzją, miasta Zugdidi, a następnie w stronę Lotniska w Kutaisi.

Choć pogoda nie dopisała, to nastroje wprost przeciwnie. Wszak wiadomo nie od dziś, że nastawienie jest najważniejsze i wesoła grupa przyjaciół. Udało się uczynić trochę dobra i rozpocząć rozmowy o współpracy, które mamy nadzieję, zaowocują w przyszłości. Grupa zobaczyła też jak Fundacja pomaga potrzebującym i, ku naszej ogromnej radości, niektóre osoby zaangażowały się w działalność charytatywną. Mamy nadzieję, że ta przyjaźń z Fundacją i potrzebującymi będzie rozkwitała.

Zainteresowanych w sprawie Wyjazdów Charytatywnych zapraszamy do kontaktu:

e-mail:  
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. 

te: +48 504 833 964

Autor zdjęć: Andrzej Kacprzak, http://www.kacprzakfoto.com/